2020-09-02

Zamorski Ryszard Waldemar (1940-2008) ‒ Rzeźba




Wszystko, co tworzył, dyktowały mu jego prywatne relacje ze światem, własne, przewrotne, zdystansowane poczucie humoru podważające prawdziwość nazbyt uwierającej zasadności.
Więcej: zamorski/rzezby


Gebhard Zofia – Kiedy tam przychodzę… 

W miejscu między domem a ogrodem, małym ogrodem, bo dalej jest duży ogród, a jeszcze dalej pola, skąd przedostają się do ogrodu sarny, lisy, co tam jeszcze, więc w tym miejscu granicznym, miejscu przejścia, które zawęża się między domem a garażem i pracownią, gdzie wąska ścieżka, wyłożona kostką, jak uliczka we włoskim miasteczku prowadzi w lewo do domu, a w prawo, schodkami, na taras nad garażem i pracownią, w tym miejscu – miejscu pomiędzy – stoi – samuraj czy anioł? A raczej jego szczątki. Tak wyblakłe, wytarte deszczem i wiatrem, mrozem i upałem, słońcem i księżycem są deseczki, z których zrobił go kiedyś Waldek. Ta rzeźba to kwintesencja jego myślenia o sztuce i świecie, rozumianych jako natura – może to kiedyś był rycerz, może jakiś święty, może anioł, archanioł, a może – jak chce moja wyobraźnia – samuraj. Dzisiaj to wyblakła od erozji postać bardziej kloszarda niż stróża zamczyska, bardziej zjawa, duch rzeźby niż ona sama. Drewno powoli zmienia się w powietrze, ale jeszcze można się domyślić, jak rzeźbiarz dopasowywał te precyzyjnie wybrane i dobrane elementy, żeby zamieniły się w „postać schodzącą po schodach”, jak z obrazu Duchampa.


oprac.©kkuzborska